III. Rozwój przez Piękno

W trakcie naszych spotkań mówiliśmy do tej pory o drodze Prawdy i Dobra, na której sam Bóg pociąga nas ku Sobie. Istnieje jednak jeszcze jedna droga, którą niektórzy ludzie podążają do Boga, a jest to ścieżka Piękna.

            W przeciągu dziejów wielu ludzi zbliżyło się do Boga poprzez doświadczenie piękna. Dlatego zakonnicy budowali swoje klasztory w górach, na wzgórzach, jak klasztor Monte Casino, czy Benedyktyni w Tyńcu.

            Najbardziej znanym spośród ludzi poszukujących piękna jest święty Augustyn, największy autorytet Kościoła Katolickiego do czasów św. Tomasza z Akwinu w XIV w. Współczesne świadectwo takiego nawrócenia daje też Rod Dreher, w młodości obojętny wobec Jezusa, autor znanej książki: „Opcja Benedykta”. Tak opisuje on swoje doświadczenie: „W moim przypadku przejście w dorosłości na katolicyzm rozpocząłem w wieku lat siedemnastu, gdy w średniowiecznej katedrze w Chartres przeżyłem chwilę podobną do spotkania Jezusa przez świętego Pawła na drodze do Damaszku. Moje wcześniejsze życie nie przygotowało mnie na piękno tej francuskiej katedry. Wszedłem tam jako nadęty agnostyk, a wyszedłem złakniony przynależności do tradycji Kościoła, który zbudował Bogu tak wspaniałą świątynię”.

            Bóg stworzył świat piękny i dobry; piękno jest w świecie nadal obecne, mimo ludzkiego grzechu. W każdym pięknie, które widzimy, tak naprawdę dotyka nas piękno samego Boga. Zwrócenie się ku pięknu umożliwia doznanie pociechy w trudach ziemskiego życia. Piękno może być schronieniem dla wrażliwej duszy, pocieszeniem w smutku i działać uzdrawiająco.

            Było ono takim pocieszeniem dla św. Augustyna, o którym wcześniej wspomnieliśmy. Był on człowiekiem wrażliwym, obdarzonym subtelnym zmysłem piękna. Augustyn doświadcza porywającego oddziaływania Bożego piękna, ale także niebezpieczeństwa zatrzymania się na pięknie czysto zewnętrznym. Dlatego pisze w swych „Wyznaniach”: „Szukałem Ciebie, bezładnie

chwytając rzeczy piękne, które stworzyłeś. Ze mną byłeś, a ja nie byłem z Tobą. One mnie więziły  z dala od Ciebie. Ale zawołałeś, krzyknąłeś, rozdarłeś moją głuchotę”. Bóg dotknął poszukującego człowieka, jakim był Augustyn, przez piękno. Augustyn doświadczył porywającego oddziaływania Bożego piękna, ale także pokusy i niebezpieczeństwa zatrzymania się na pięknie zewnętrznym.

            Uwidacznia się tutaj paradoks piękna. Ludzkie piękno może nas zaślepić, poprowadzić na manowce. Piękno świata może wręcz sprawić, że odwrócimy się od Boga. Piękno może jednak również stać się drogą, która na nowo doprowadzi nas do Stwórcy, jak pisał św. Izydor. Decydujące jest to, jakimi oczami patrzymy na piękno: oczami dostrzegającymi w pięknie ślad samego Boga, czy też tylko przez pryzmat kuszącej czysto zewnętrznej ludzkiej urody.

            Dlatego, jak nauczał św. Grzegorz z Nyssy, aby dojrzeć piękno wewnętrzne, którym jest miłość, potrzebujemy ascezy oczyszczenia, musimy uznać istniejące w nas wewnętrzne zmącenia    i pokusy, brudne i zanieczyszczone uczucia oraz myśli i pozwolić Bogu, aby je oczyścił. Bóg sam musi oczyścić nasze oczy, abyśmy mogli dostrzec Jego piękno w stworzeniu. Tylko wtedy staniemy się zdolni do dostrzegania w świecie głębokiego piękna przepełnionego miłością. Ten, komu Bóg oczyszcza oczy, może wznieść się od pięknego świata do pięknego Boga.

            Dopiero wtedy będziemy też w stanie w pełni doświadczyć pociągającego piękna Jezusa. Owo piękno Jezusa odnosi się przecież do słów proroka Izajasza, zgodnie z którymi nie miał On „wdzięku”, ani „wyglądu”. Święty Bonawentura łączy dwie wypowiedzi o Jezusie: „Tyś najpiękniejszy z synów ludzkich (Ps.45,3) i „Nie miał on wdzięku ani też blasku (Iż.53,2)”. Ale wedle Bonawentury należy to rozumieć w ten sposób, że piękno Jezusa, które jest Jego ofiarną miłością, prześwituje przez Jego okaleczone ciało. Czy nie zdarzyło się nam doświadczyć czegoś podobnego w naszym życiu? Czyż nie spotkaliśmy kiedyś osoby, zewnętrznie nie odznaczającej się urodą, ale pociągającej pięknem, przez obecną w niej miłość? I odwrotnie, czy nie spotkaliśmy kogoś o pięknym wyglądzie, zeszpeconym jednak z powodu wewnętrznego zła?

            Dlatego, życzmy sobie, abyśmy jeszcze bardziej świadomie zauważali piękno świata, stworzonego przez Boga., Kontemplujmy je w przyrodzie, bo jak pisze wielki Ojciec Kościoła, Ewagriusz z Pontu, kontemplacja natury, połączona z ascetyczną pracą nad własnymi słabościami doprowadzi nas do prawdziwego uzdrowienia naszej duszy.