IV. Uzdrowienie pamięci

Mówiliśmy ostatnio, że przyjęcie siebie, zaakceptowanie własnej osoby z naszą małością i grzesznością stanie się możliwe, dopiero gdy poczujemy się dziećmi w Bożych ramionach, obejmowanymi z nieustanną miłością. Doświadczamy wtedy dogłębnie, że posiadamy wartość w oczach Boga. Bóg czyni nas zdolnymi do przyjęcia siebie takimi, jakimi jesteśmy. W ten sposób przestajemy polegać na sobie, a zaczynamy polegać na Bogu. Jest to przełomowy moment na drodze dalszego poznawania siebie.

Wtedy rodzimy się na nowo. A „nowa dusza” kształtuje w nas nową pamięć. Jest to częstobardzo długi proces. Chora pamięć może wywołać na nowo chorobę duszy, dlatego musimy wejść do naszej pamięci. Jest to kolejny, nowy etap naszej drogi uzdrowienia, który będziemy dzisiaj omawiać.

Musimy zatem wejść na drogę uzdrowienia naszego zafałszowanego obrazu siebie, jaki może tkwić w naszej pamięci. Pamięć jest niezwykłą siłą naszego życia. Żyje w niej cała nasza przeszłość, która pozytywnie lub negatywnie oddziałuje na naszą teraźniejszość. Może zamazać w nas obraz dziecka. Znaczące przeżycia z naszego życia, zwłaszcza dzieciństwa, pozostawiają w nas silny ślad emocjonalny. Możemy używać pamięci jako magazynu pięknych doświadczeń, które wzmacniają poczucie naszej wartości. Możemy jednak używać jej jako przechowalni gorzkich wspomnień, pretensji, złości i urazów. Możemy je pielęgnować w sobie i wtedy te wspomnienia będą zatruwały naszą duszę dziecka. A nasza dusza żyje blisko naszej pamięci. Karmi się nasza pamięcią, w której tętni życie przeszłe i teraźniejsze.

Postawa starszego i młodszego syna obrazuje silny wpływ pamięci na nasz obraz siebie i na nasze życie. Starszy syn nie może przebaczyć swemu bratu krzywdy, którą brat wyrządził jemu i ojcu. Ta zła pamięć powoduje, że jak mówi Pismo Święte: „rozgniewał się i nie chciał wejść”.

Popatrzmy jak jego chora pamięć, obciążona zranieniem, jakiego doznał z powodugrzechuswego młodszego brata, nie pozwala mu nawiązać właściwych relacji z ojcem i bratem i z sobą samym. Otóż starszy syn jest typem człowieka, który wszystko podporządkowuje rozumowi. To poczucie krzywdy doznanej od brata nie pozwoliło mu na harmonijny rozwój jego rozumu i uczuciowości i spowodowało nadmierną dominację rozumu. To powoduje, że utrzymuje on oschłe relacje z sobą, z Bogiem i z innymi. Nie rozwinął w sobie dostatecznie właściwej zdolności kochania. Wszystko redukuje do własnych pojęć. Dla niego wszystko jest jasne. Być wiernym synem dla niego oznacza budować własnymi rękoma obraz człowieka bez zarzutu.

Wszystko trzyma pod swoją kontrolą – przede wszystkim dlatego, że boi się, aby nie być znowu zranionym. Wszystko bierze „na rozum”. Chociaż dużo pracuje dla domu, serce ma zimne. Kiedy w domu panuje radość z odzyskanego syna, on izoluje się, z własnym gniewem. Ma pretensje do ojca. Ojciec nie chce, aby pozostał on z tym wszystkim sam. Wychodzi do niego na zewnątrz. Tak samo jak do młodszego syna. Próbuje go obudzić z racjonalnej iluzji. Mówi do niego: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy”. Tymi słowami Ojciec leczy serce starszego syna.

Co takiego naprawdę robi w tej chwili ojciec? On odwołuje się do wspomnień syna. Uczygo na nowo pamiętać przeszłość. Aby potrafił odwołać się do swoich wspomnień, w których doświadczał ojcowskiej czułości i opieki. Do tej pory bowiem jego zablokowana i źle zakodowana pamięć postrzega życie w fałszywym wymiarze. Wydawało mu się, że to on jest panem swego życia. Teraz słyszy, że jego życie było zawsze w rękach Boga. Jest kimś więcej niż tylko najemnikiem. Ojciec prosi go, aby zobaczył, że żyje w domu ojca, w którym wszystko należy także do niego.

Jezus opowiada tę przypowieść uczniom, opowiada nam, ponieważ wie, że my często też jesteśmy starszymi synami. Bie potrafimy się cieszyć tym, że wszystko, co należy do Boga jest także nasze. Jednym z symptomów chorej pamięci jest brak wdzięczności. Zapominamy, że wszystko ostatecznie jest w rękach Boga, że nic w życiu nie dzieje się bez Jegozezwolenia, że wszystkie włosy na naszej głowie są przez niego policzone. Że nic nie dzieje się w naszym życiu bez Jego woli.

            Codziennie możemy w czasie modlitwy przypominać sobie fakty z tego dnia, a także z przeszłości, które pokazują, że Bóg codziennie się troszczy i nigdy o nas nie zapomina. Możemy je nawet zapisywać w zeszycie (zawodna pamięć!). Przypominajmy sobie także dobro, którego doznaliśmy nawet od osób, które nas zraniły. Medytujmy też jak najczęściej to zdanie do nas skierowane: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy”. Możemy je napisać na kartce, nosić przy sobie, powiesić nad łóżkiem. Szczególnie warto rozważ to, że Bóg daje nam siebie całego w Eucharystii! Czegóż możemy chcieć więcej! To niesamowita prawda i źródło radości!!!

Bóg codziennie rano, gdy wstajemy, mówi do nas jak do starszego syna: „Moje dziecko, ty zawsze jesteś przy mnie i wszystko moje do ciebie należy”. Jeżeli będziemy do niego wracali każdego poranka, będzie mógł leczyć nasza pamięć z duchowej sklerozy, będzie ją oczyszczał, abyśmy zobaczyli naszą codzienność w głębszym wymiarze i abyśmy zaczęli doświadczać, że nasze życie jest w Jego rękach. Kiedy pojawi się w nas radość i wdzięczność z powodu dostrzegania Jego Opatrzności w zwykłych rzeczach, to będzie znak, że nasza pamięć doznaje uzdrowienia. Będziemy widzieli jak On kieruje naszym życiem, nawet wtedy, gdy wydaje się, że Bóg „zgubił” plan naszego życia. Spojrzymy na nasze życie jak na historię świętą. Będziemy się stawali ludźmi duchowymi, uwolnionymi od pretensji i rozżalenia.