V. Uzdrowienie pamięci z urazów

            Jest jeszcze drugi poziom uzdrowienia, którego potrzebuje nasza pamięć. Zrozumiemy to lepiej, patrząc na historię młodszego syna. W ramionach Ojca doświadcza on uzdrowienia swej pamięci ze zranień płynących ze swych własnych grzechów. Ojciec pomaga mu przyjąć siebie razem ze swoją słabością i całą swą przeszłością. Do tej pory bowiem czuł się zniewolony wspomnieniami, które napawały go smutkiem. Nie potrafił sobie przebaczyć, bo nie czuł się rozgrzeszony. Żył nie pojednany ze swoją przeszłością.

            Często obraz samego siebie jest nieprawdziwy, ponieważ nieuleczona i zafałszowana jest pamięć o całej naszej przeszłości. Smutne wspomnienia przeszkadzają nam w życiu. Nasza pamięć staje się nierzadko magazynem bolesnych wspomnień.

            Często czujemy się jak młodszy syn, który postanowił wrócić do ojca, zmienić swoje życie, czuł się poniżany przez samego siebie, gdyż nosił niezagojoną pamięć o swym dawnym grzechu. Nierzadko próbujemy odzyskać zdrową relację z Bogiem i samym sobą, pielęgnując jednocześnie bolesne wspomnienia, od których nie potrafimy się uwolnić. Sami przed sobą chcemy się rozliczyć ze swojej przeszłości. I ilekroć próbujemy odzyskać nową świadomość siebie i Boga, odrzuca nas nieusprawiedliwiony obraz własnego „ja”. Czasami tłumimy w sobie wiele bolesnych przeżyć. Tymczasem przeszłość pozostanie częścią nas, integralnie związana z naszym życiem. Im bardzie chcemy stłumić jakieś bolesne wydarzenia, tym bardzie przybiera ono na sile.

            Jest w nas jakby starszy brat, który mówi: „Jak możesz patrzeć Bogu prosto w oczy. Nie jesteś godny zbliżać się do Niego”. Zauważmy, że jest to największa pokusa, jakiej możemy ulec. Uderza ona w istotę naszej godności, w naszą świadomość umiłowanego dziecka, w którym ojciec ma upodobanie. Coś nam zabrania powrotu do ojca, kusi do zamykania się w sobie, do samotności, z nieustanną świadomością zmarnowanego życia, od którego nie ma odwrotu.

            Mamy dwa wyjścia: albo będziemy samotnie radzić sobie z naszą trudną przeszłością, albo przyjmiemy ją jako integralna część naszego życia. Pierwsze rozwiązanie sprawi, ze będziemy tracili energię i radość życia, próbując wyrzucić z naszej pamięci coś, czego nie możemy wyeliminować. Drugie zaś, że akceptując naszą przeszłość, zaczniemy odczuwać wewnętrzna wolność i nauczymy się także za nią dziękować.

            Historia młodszego brata uczy nas, że nie jesteśmy w stanie sami uzdrowić naszej pamięci. Musimy wtulić naszą głowę – jak syn – w łono Ojca, w łono Jego miłości i miłosierdzia. Nasza zraniona pamięć potrzebuje łaski uzdrowienia. Musimy o nią prosić. Modlitwa o uzdrowienie naszej pamięci jest istotnym krokiem na drodze uzdrowienia obrazu samego siebie. Patrzenie na naszą przeszłość oczami Boga. Uwalniamy się w ten sposób od naszego sposobu myślenia i patrzymy z perspektywy Boga. Słowo Boże uczy nas pamiętać na nowo swoje życie – tak jakpamięta je Ojciec. Tym właśnie jest uzdrowiona pamięć. Zdrowa pamięć nie polega na tym, by zapomnieć o tym, co w naszej przeszłości było trudne, a pamiętać tylko miłe zdarzenia. Nasza pamięć będzie zdrowa na tyle, na ile zbiega się z pamięcią Boga. Zaczynamy wtedy patrzeć na siebie Jego oczyma, przypominamy sobie Jego działanie w naszym życiu. Spostrzegamy, że jest to przeszłość bardziej Boga niż nasza.

            Oczywiście, chcielibyśmy, aby uzdrowienie naszej pamięci dokonało się w jednej chwili. Czasami i tak bywa, jeżeli taka jest Boża wola. Ale znacznie częściej, musimy długo i cierpliwie trwać na modlitwie przed Panem, pomimo braku pokoju i radości.

            Najważniejsze, że Bóg zawsze zdąża ku nam ze swoją łaską. Nam pozostaje zdecydować się wrócić do naszej przeszłości, nie uciekać od niej, nie próbować zapominać, nie tłumić jej. Jeżeli będziemy cierpliwie wracali z całym naszym życiem do słowa Bożego. Ono będzie nas dotykałow miejscu naszych ran.Będzie nam pokazywało tyle, ile w danym momencie jesteśmy w stanie zobaczyć i unieść. Będzie nas uzdrawiało, Doświadczymy Ojca, który pamięta całe nasze życie, także nasze odejścia, a mimo to nie przestaje nas kochać. Będziemy jak on pamiętali całe nasze życie i nie przestaniemy siebie kochać.

            Znamienne jest zachowanie ojca wobec powracającego syna. Najpierw rzuca mu się na szyję, obejmuje go, pozwala mu wypowiedzieć co w sobie nosi. Chce, aby pierwszy wypowiedział swój grzech. Do nas więc należy pierwsza decyzja; zaprosić Boga do naszej przeszłości, do tych wszystkich miejsc, które nie pozwalają nam patrzeć na siebie i Boga z pełną wolnością. Chodzi o to, aby nasze urazy i zranienia przestały być miejscem cierpienia, a stały się miejscem spotkania z Bogiem, który leczy. Jedynie on, który jest najlepszym lekarzem może i pragnie je uleczyć.