VI. Adoracja – etapy dojrzewania

            Powracamy jeszcze raz do tematu adoracji, żeby dobrze uświadomić sobie, jak wielkie znaczenie może mieć ona dla nas. O adoracji pisali wielokrotnie papieże. Na przykład Jan Paweł zachęcał: „Nie mierzmy naszego czasu, udając się na spotkanie z Nim w adoracji. Niechaj nasza adoracja niech nigdy się nie kończy i wyznawał: adoracja jest moim życiem”. Adoracja daje nam gwarancję, że możemy się zmienić, bo czasami ulegamy pokusie opuszczenia rąk, poddania się wątpliwościom i znużeniu. Papież Benedykt XVI mówi o wielkim znaczeniu adoracji dla odbudowy naszej nadziei: „Jakże wielkim dobrodziejstwem jest ponowne odkrywanie adoracji eucharystycznej przez wielu chrześcijan. Ludzkość potrzebuje odkryć na nowo ten sakrament, źródło wszelkiej nadziei!”. Warto też wiedzieć, że Papież Benedykt XVI uważał, że nawet dzieciom możemy proponować adorację, w związku z podejmowaniem, jak powiedział: „wysiłków w przygotowaniu do pierwszej komunii, które przybliżyłyby dzieciom piękno przebywania w towarzystwie Jezusa eucharystycznego”.

            W naszych czasach, w których żyjemy w tak niesłychanym tempie, zaczęto na nowo odkrywać znaczenie adoracji. Wielu młodych ludzie na świecie odkryło, że to naprawdę działa i szybko można dotrzeć bardzo głęboko. Polska autorka książki o adoracji Dorota Szczerba przytacza wypowiedzi na ten temat o. Tomasza Philippe, wielkiej postaci francuskiej duchowości. Powiedział on, że: „miłosierdzie Boże w naszej trudnej epoce przyspieszyło i pomaga tym, którzy naprawdę chcą – dając im często od razu wszystko! Dzisiaj rzadziej dochodzi się do Boga przez lata ascezy, medytacji i rozmyślań. To dzięki adoracji Bóg przychodzi często na samym początku do człowieka, który jest nieprzygotowany, który poszukuje Jezusa objawiającego swą obecność w Hostii Świętej”.

            Dlaczego adoracja daje nadzieję na uzdrowienie? Adoracja to wymiana spojrzeń między mną, a kochającym Chrystusem: „Jezus spojrzał z miłością na bogatego młodzieńca (Mk10,21)”. To spojrzenie z miłością przez Jezusa promieniuje mocą i uzdrawia. O takiej promieniującej mocy Chrystusa mówi się w przypowieści o uzdrowieniu kobiety cierpiącej na krwotok: „Jezus natychmiast uświadomił sobie, że moc wyszła z Niego (Mk5,30)”. A i dzisiaj, jak dwa tysiące lat temu, z Jezusa obecnego w Eucharystii nieustannie promieniuje moc Jego łaski, co symbolizowane jest przez „promienie” monstrancji.

            Na koniec powiedzmy o trzech etapach modlitwy adoracyjnej. Ich znajomość pozwoli nam przezwyciężyć trudności, które będą się pojawiać.

            Na pierwszym początkowym etapie, dużo z Jezusem rozmawiamy, mówiąc Mu o sobie. Przeżywamy szczęśliwe chwile.

             Z czasem pojawiać się będzie coraz więcej ciszy, ponieważ powiedzieliśmy wszystko co trzeba było. Ta cisza oznacza, że staliśmy się już sobie bliscy, więc słowa nie są już potrzebne. Ale tutaj, ku naszemu zaskoczeniu zacznie się najtrudniejszy moment na drodze rozwoju adoracji. Oto wyczerpały się nasze możliwości, rozmowy nas nużą, a nie odczuwamy jeszcze Bożej Obecności. Skończyły się podniosłe uczucia – wpadamy w oschłość i natręctwo pustych, jałowych myśli. Tutaj najwięcej osób wycofuje się. Te osoby nie wiedzą, że weszły w drugi etap, czas „przejścia”, między szczęśliwymi chwilami rozmowy z Panem a prawdziwie duchową modlitwą. W tym momencie najważniejsze jest umieć zachować bierność i wytrwać. Teraz trzeba się zatrzymać, czekać i pozwolić działać Bogu, nie nam. Ale zachować bierność na modlitwie, czyli „nic nie robić” jest dla nas czymś trudnym, ponieważ do tej pory byliśmy przyzwyczajeni do aktywności. Nie zamartwiajmy się jednak, gdyż oschłość to właśnie znak drugiego etapu, czyli „przejścia”.

            Jeżeli zatem wytrwamy w bierności, wtedy przyjdzie etap trzeci: modlitwa Obecności, będąca nadprzyrodzonym darem, naprawdę duchowa, przemieniająca nas do samej głębi. Jej istotę streszczają słowa wspomnianego wcześniej o. Tomasza Philippe: „Pozwól się kochać Jezusowi” – oto cała tajemnica adoracji. Tą Jego miłością będziemy nasiąkali jak gąbka, do najgłębszych pokładów.